piątek, 9 listopada 2012

Piernik Staropolski

  Ponieważ pierwsze koty poszły za płoty (jak głosi poprzedni post), a i do świąt już bardzo mało czasu (ale nie dwa czy trzy dni, jak by można było wywnioskować ze sklepowych dekoracji), przyszedł czas na sprawdzian moich kulinarnych zdolności. Znalazłam w tak zwanym internetowym "gdzieś" przepis na piernik, który trzeba umieszać około dwa miesiące przed świętami, żeby zdążył skruszeć (proces chemiczny nie mniej intrygujący jak przegryzanie). Kupiliśmy przepyszne przyprawy i samodzielnie skomponowaliśmy mieszankę (też na podstawie "gdziesiowego" przepisu). Goździki, ziele angielskie i pieprz trzeba było przemielić, co przyniosło mnóstwo radości moim pomocnikom:


  Korzenny zapach, jaki unosił się przy tej zabawie, jest nie do opisania. Gotowe przyprawy do piernika nie mają szans przy naszym produkcie. Po wymieszaniu z miodami (wybraliśmy lipowy, gryczany i spadziowy) oraz pozostałymi składnikami, przełożyliśmy ciasto do kamionki. W tej formie poczeka niemal do świąt na dalszą część procesu produkcyjnego.


  Nie wiem, jak powinien wyglądać piernik staropolski na tym etapie, bo nigdzie nie znalazłam zdjęć leżakującej masy. Teraz, po dwóch tygodniach, zawartość naszego garnca przedstawia się następująco:


  Hmmm, fotogeniczna to ona nie jest, ale zapach nadal jest niesamowity. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz