środa, 4 grudnia 2013

Karma

  W myśl zasady zachowania równowagi w przyrodzie ostatnio w wirtualnym Cudawiankowie nuda, marazm, stagnacja, gdyż moją energię w 100% pochłania bogata w wydarzenia niecodzienna codzienność. Kilka projektów zawładnęło mną do tego stopnia, że, jeśli już coś wychodzi spod igły, nie staje czasu, by trafiło pod obiektyw. Toteż niestety dowodów ostatniej mojej aktywności brak... Cóż - taka karma. Jest jednak nadzieja, że kiedy tylko się ogarnę (kiedy, ach kiedy?), dopracuję w szczegółach swój niecny plan i już niedługo, już za chwilę... I tu nastaje zmowa milczenia, co by nie wypeplać i nie zapeszyć, bo plan jest nowy, świeży i jeszcze mógłby się w sobie zamknąć, zanim ujrzy światło dzienne ;) Ale na pewno się pochwalę, jak już dopnę swego. Tymczasem - keep calm and trzymać kciuki!

niedziela, 29 września 2013

Guziczek pod szyjką

   Jak sama nazwa wskazuje - koszula dla Pana z korporacji:


  Rękaw dwie trzecie, bardzo głęboki (i szeroki) dekolt (tak, tak - mój klient ostro pakuje po godzinach i jest niezłym karkiem;), zapięcie:





  Ponieważ wykańczałam ją przy wybitnym dziele polskiej kinematografii o wiele mówiącym tytule "Miłość na bogato", dziurka obszyta została jedwabną nicią. A co! Na bogato!

Czeka na odbiór (czeka, i czeka, i czeka...).


  Zdjęcia pstrykane późną nocą, przy świecach, otwieraczem do piwa. Tak, wiem, pora kupić manekin.
 

poniedziałek, 2 września 2013

Burleska

  Bordowa organza, czarna koronka i cienkie wstążeczki, a w środku mnóstwo zapachu, za którym nie przepadają pewne wredne stworzonka, które to dobrały się do łakoci w szafie Księżniczki Anez. Anez obchodziła jakiś czas temu dziewiątą rocznicę osiemnastych urodzin, toteż woreczki na lawendę wydały mi się świetnym prezentem na tę okoliczność:


niedziela, 1 września 2013

Chopa nie ma, baba harcuje

Kompot:

Pyszności dla Stasia:


Się kisi - zdjęcia brak ;)

Do tego dwoje dzieci okąpię, pranie nastawię, koszulę uszyję, dwa ciasta upiekę i jeszcze będę miała dobry humor (parafrazując pewną znaną i lubianą mamcię moją najmilejszą).

Ukwiecona satyna

  Dłubaniny sporo przy tych kwiatkach było, ale efekt jest zachwycający! Kołnierz na lnianym sztywniku wyszedł mocno dekoracyjnie. 


  Spódnica też prezentuje się zjawiskowo, chociaż w przyszłości polecałabym klientce nieco lżejszy materiał. Ta mięsista satyna, mimo tony tiulu pod spodem, niestety nie układa się tak zwiewnie, jakbym sobie tego życzyła. Do kompletu powstanie jeszcze tylko bransoletka (tak, tak - na bis, poprzednia zaginęła na warszawskich występach) i kwietny kostium gotowy.


  Mam nadzieję na zdjęcia artystki w pełnej krasie, kiedy strój przeżyje już swój debiut sceniczny.


środa, 21 sierpnia 2013

Cisza

  Cenię sobie tę nagłą ciszę tuż po (synchronicznym tym razem) uśpieniu dzieci, gdy sapnięcie Stasia wydaje się brzmieć niczym grom nad spokojną taflą jeziora po zmierzchu... Z żalem zostawiam tę ciszę za drzwiami dziecięcego pokoju i wracam do szmeru zmywarki, pralki i... mego ukochanego radia. Głos Barbary Marcinik znakomicie komponuje się z pomrukami innego szumu kojącego moje zmysły. Szpulka, igła, stopka... Nie zasnę, gdy On jest tak daleko, ruszam więc białym, równym ściegiem w noc...

środa, 5 czerwca 2013

Ginące zawody - odsłona druga

  Już wiem, co gdzie i za ile ;) Są hafciarki, glinolepiarki i lepiacze (bardzo interaktywny pan rozkochujący w sobie wszystkie pierwszoklasistki), kowal, stolarz i racuchy - pyszne racuchy! I dużo innych atrakcji. A w tym my, ot, proste kobity szyjące pod chatą siennik (wciąż ten sam). 
  Jak to powiedziała babunia od bibułek: "kto ma dzieciątko, ten ma świątko" :)))


  O, a tak "menczo dziecko":


  Wczoraj jeden chłopiec uparł się, że poczeka, aż Stanisław się obudzi albo chociaż poruszy, bo on nie wierzy, że to prawdziwe...