wtorek, 28 sierpnia 2012

Historyczny moment

  Dziś po raz pierwszy sprzedałam efekt pracy moich rąk. Kwiatek-dodatek tak słodko uśmiechał się z bloga do pewnej Oli, że postanowiła mu się nie opierać. Mam nadzieję, że będzie się dobrze nosił w każdej z odsłon.
 Niemniej przez chwilę poczułam lekki żal, jakbym sprzedawała własne dziecko. Radość portfela skutecznie go przyćmiła. Czyżby to przełom w mojej drodze do bycia poważną bizneswoman? Już niedługo postaram się skonstruować kompleksową ofertę. Coś mi mówi, że świat już dawno czeka na moje wyroby... (dajcie znać, jakbym się zapędzała ;) )

piątek, 24 sierpnia 2012

Lampka

  Przeleżała kilka (naście?) lat w piwnicy moich rodziców, aż nabrała wartości w moim sercu i oku, została odarta z, uroczego skądinąd, czerwonego szyfonu i... przez kolejne lata czekała na TEN dzień. Nastał wreszcie, a z nim wielkie - niewielkie zmiany: dostała nowy przewód, dyskretny pstryczek i, moim zdaniem najważniejsze, nowe ubranko. W rolach głównych: Einstein, tiul i koronka.


  Miałam jeszcze zamiar, ciekawa jej pierwotnej faktury i barwy, oczyścić ją dokładnie, ale poprzestałam na wodzie z mydłem, żeby nie zatraciła tej antycznej aury (potem musiałabym się zastanawiać nad technikami postarzania).

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kwiatek - dodatek

  Spory już kawałek czasu temu powstał, z potrzeby serca i portfela (sklepowa oferta jest nieadekwatnie wyceniana w stosunku do stopnia trudności wykonania i zużytych materiałów), taki oto drobiazg:


   Drobiazg ma dwanaście centymetrów średnicy, a został wykonany z kawałka organzy (tak, tak - takiej do bukietów) i syntetycznej koronki, która na swoje pięć minut czekała już kilka ładnych lat. Można go przypiąć do włosów:


   Doskonale nadaje się też jako dodatek do stroju: żakietu, sweterka, bluzki lub, jak w tym przypadku, do weselnej kreacji:


   Wykonanie go zajęło mi znacznie mniej czasu, niż, cokolwiek nudny i męczący, spacer po galerii ;)

środa, 22 sierpnia 2012

Jałmużniczki

    Mam nadzieję, że obecna regularność się nie utrwali i nie będę pojawiać się tutaj raz w miesiącu. Na razie jednak z przyczyn przeróżnych opisywanie perypetii mojego wytwórstwa i zbieractwa przesunęło się na plan dalszy. Postaram się jednak w najbliższych dniach nadrobić zaległości. 
   Na pierwszy ogień pójdą od dawna planowane, zrobione z od dawna zbieranych materiałów, sakiewki piętnastowieczne, zwane też jałmużniczkami. Robi się je stosunkowo długo, ale za to bardzo łatwo i przyjemnie. Wszystkie w całości wykonane są ręcznie, z materiałów naturalnych (wełna, len, bawełna), technikami znanymi w średniowieczu, w charakterystycznych dla epoki kolorach i ich połączeniach. Każda z nich czeka na nowego właściciela :)