Uświadomiła mi to moja córcia. Po prawdzie była wtedy chora, ale gorączki nie zanotowałam, więc nie mogłam tego po prostu zignorować biorąc za majaki w malignie. Ponadto małe dziewczynki potrafią być bardzo pamiętliwe i konsekwentne w swoich dążeniach, więc nawet nie próbowałam się wyłgać. Potem wydarzyła się katastrofa, ale lalki za to nie winię ;) Pech chciał, żebym po naszyciu aplikacji całą resztę musiała wykonać ręcznie. Zajęło mi to trochę więcej czasu, niż zamierzałam, ale efekt zadowolił Miniaturę.
Cieszyła się niezmiernie przez kilka dni, a potem... Potem nastały święta. Przyszedł Mikołaj. Mikołaj przyniósł nową lalę. Nowa lala nosi rozmiar charakterystyczny dla małych dzidziusiów. A ponieważ noworodkowej garderoby mamy pod dostatkiem w ostatnim czasie, więc nie zanosi się, żebym miała jakoś intensywniej pójść w tę gałąź przemysłu, jaką jest produkcja odzieży dla lal ;) Chyba że ktoś zamawia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz