Przeleżała kilka (naście?) lat w piwnicy moich rodziców, aż nabrała wartości w moim sercu i oku, została odarta z, uroczego skądinąd, czerwonego szyfonu i... przez kolejne lata czekała na TEN dzień. Nastał wreszcie, a z nim wielkie - niewielkie zmiany: dostała nowy przewód, dyskretny pstryczek i, moim zdaniem najważniejsze, nowe ubranko. W rolach głównych: Einstein, tiul i koronka.
Miałam jeszcze zamiar, ciekawa jej pierwotnej faktury i barwy, oczyścić ją dokładnie, ale poprzestałam na wodzie z mydłem, żeby nie zatraciła tej antycznej aury (potem musiałabym się zastanawiać nad technikami postarzania).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz